8/06/2014

8/06/2014

Pospolita królowa rokoka, czyli Maria Antonina oczami Stefana Zweiga

Dokładnie rok temu na moim blogu pojawiła się recenzja biografii Marii Antoniny autorstwa Antonii Fraser, w której pisałam, że jest to pierwsza obiektywna (a przynajmniej starająca się taką być) biografia królowej. W tym miejscu chciałabym sprostować tamto zdanie - pierwszą tego typu biografią Marii Antoniny była ta autorstwa Stefana Zweiga, wydana w roku 1930. Pisząc tę książkę, Zweigowi przyświecał szczytny cel - chciał zerwać z królowej całą fałszywą otoczkę, która wytworzyła się wokół niej przez ponad sto lat: z jednej strony ukazując ją jako rozwiązłą i próżną kobietę wołającą Niech jedzą ciastka!, z drugiej jako święto i męczennicę zasługującą na najwyższe uwielbienie. Zestawił ze sobą te dwa wizerunki i znalazł między nimi złoty środek - uznał, że Maria Antonina była po prostu pospolita. 




Stefan Zweig, jak stwierdziła w jednej ze swoich książek Benedetta Craveri, był zwolennikiem rewolucyjnego podejścia do życia Marii Antoniny - uznawał, ze przez większość życia jej charakter był niemal niezmienny, a jego główną cechą była pospolitość. Maria Antonina aż do wybuchu rewolucji była więc jego zdaniem niezwykle lekkomyślna, próżna, uparta, ponad wszystko stawiająca siebie i swoją niezależność, kiedy jednak stanęła w obliczu zagrożenia, ukazała swoją wielkość i wykazała odwagą i hartem ducha. Jeśli przyjrzymy się budowie tej książki, zauważymy, że pierwsze trzydzieści cztery lata życia Marii Antoniny zajmują niemal tyle samo miejsca, co opis ostatnich czterech, mających miejsce w czasie rewolucji, jak gdyby Zweig uznał, że tylko ten ostatni okres zasługuje na dokładną analizę. I rzeczywiście, opisał go niezwykle rzetelnie i szczegółowo, dokładnie analizując niemal każdy czyn królowej i z pełnym obiektywizmem wskazując jego konsekwencje. I gdyby książka składała się tylko z tej drugiej części, uznałabym, że jest naprawdę rewelacyjna. 


Joseph Ducreux Maria Antonina, 1769
Co jednak z życiem Marii Antoniny począwszy od urodzenia aż do wybuchu rewolucji? Zweig uznał chyba, że królowa była na tyle pospolita, że nie warto poświęcać mu zbyt dużej uwagi. Pisząc o jej życiu w Wersalu, niemal nie zachowuje chronologii, wszak jej charakter niemal wcale się wtedy nie zmieniał. Czy jednak rzeczywiście był on aż tak pospolity, jak Zweig zdaje się krzyczeć z niemal każdej strony? Przecież sam wskazuje na jej niezwykłe pragnienie niezależności i wolności, upór i dumę - cechy, które z pewnością nie charakteryzowały wówczas wszystkich kobiet. Pisze, że w ogóle nie czytała książek, a jej wiedza na temat świata była znikoma, co także jest nietypowe jak na epokę, w której kobiety kształciły się, bo w modzie było być kobietą oświeconą. Pisze, że nienawidziła pisać listów, a nawet ten fakt, biorąc pod uwagę epokę, w której ludzie woleli często pisać listy niż rozmawiać, jest naprawdę niezwykły. Już same jej liczne wady czyniły z niej osobę, jak na tamte czasy, zupełnie niepospolitą. Podczas lektury miałam zresztą wrażenie, że i Zweig sam sobie nie dowierza, zupełnie tak, jakby na siłę chciał trzymać się swojej tezy o jej pospolitości mimo że fakty mówią coś zupełnie innego. Zweig zresztą lubi tak sobie przeczyć. W jednym fragmencie stwierdził, że w uczuciach Ludwika XVI i Marii Antoniny nie można mówić o miłości, w innym - że Ludwik XVI był w niej prawdziwie zakochany. 


Obraz Josepha Hauzingera z 1776 roku, przedstawiający arcyksięcia Maksa, Ludwika XVI i Marię Antoninę.
Zweig dołożył wszelkich starań, żeby wmówić czytelnikom, że charakter Marii Antoniny zmienił się dopiero po wybuchu rewolucji. A przecież sam mimochodem stwierdził, że po urodzeniu dzieci Maria Antonina uspokoiła się i przestała gonić za rozrywkami - by potem dalej iść w zaparte, że zmieniła ją dopiero rewolucja. Ale nie rozwija tego tematu, jak gdyby bojąc się, że to zburzy jego z góry ustaloną wizję. Co potwierdza, pisząc na samym końcu: nie zamieściłem też szeregu ustnie przekazanych wzruszających i czułych anegdot i mądrych jej słów, a uczyniłem to dlatego, iż w zestawieniu z przeciętnym charakterem Marii Antoniny wydały mi się właśnie za mądre i zbyt pełne uczucia. Jest to oczywiście podejście jak najbardziej słuszne, nasuwa jednak zasadnicze pytanie - skąd w takim razie czerpał on wnioski o tej pospolitości? Może gdyby zamieścił bibliografię, można by zobaczyć, na jakiej podstawie formułował swoje wnioski. Ale niestety, ograniczył się jedynie do wymienienia źródeł, z których nie korzystał. 


Maria Antonina w 1778 roku. Źródło.
Jednak tym, co najbardziej raziło mnie w pierwszej części biografii, było nagminne nazywanie Marii Antoniny królową rokoka. Jest to duży błąd, ponieważ w czasach Marii Antoniny sama estetyka rokoka uległa znacznemu wynaturzeniu, a jej miejsce zaczął już zajmować neoklasycyzm. Rokoko narodziło się na początku XVIII wieku, a swój rozkwit przeżyło w czasach madame Pompadour - jej to więc raczej należy się tytuł królowej tego nurtu. Nazywając w tej sposób Marię Antoninę. Zweig powiela jedynie stereotyp, który niestety pokutuje w naszych czasach do dziś, a który krzywdzi nie tylko Marię Antoninę, ale i samo rokoko. Pisze, że ta królowa rokoka kochała przepych i diamenty - czy jednak istotnie? Nie twierdzę, że nie była fashion victim i że nie wydawała kroci na stroje, chodzi mi o sam jej gust. Bo czy gdyby kochała przepych, przenosiłaby się z Wersalu do niewielkiego Trianon (który, wbrew temu, co pisze Zweig, wcale nie był utrzymany w stylu rokokowym)? Czy hołdowałaby prostej modzie angielskiej, która z zasady odrzucała wielkie stelaże i przesadne zdobienia? Czy dałaby się sportretować w sukni-koszulce, którą zamiast diamentów ozdabia jedynie słomkowy kapelusz? Maria Antonina kochała wolność i swobodę, a ponad wszystko ceniła swoją prywatność - i chociaż tkwi w tym jej największy błąd, to jednak nie pozostawia on wątpliwości co do jej gustu - Maria Antonina po prostu nie czuła się dobrze wśród przepychu, tak w wystroju wnętrz, jak w modzie. To samo dotyczy madame du Barry - Zweig pisze o jej miłości do diamentów, a przecież na jej portretach ze świecą można szukać śladu nie tylko po diamentach, ale nawet po jakimkolwiek bogactwie. Zupełnie tak, jakby było dla niego oczywiste, że skoro jest XVIII wiek, to musi być rokoko, a skoro jest rokoko, to musi być przepych. Zweig widzi w XVIII wieku tylko i wyłącznie to bezmyślne rokoko, co jest niezwykle krzywdzące nie tylko dla samej sztuki rokoka, ale i dla całej tej naprawdę złożonej epoki.   


Élisabeth Vigée-Lebrun Madame du Barry, 1781
Stefan Zweig w ogóle bardzo niepochlebnie wyraża się o modzie tamtego czasu, pisze o niej niejako z pogardą, w czym nie ma krzty obiektywizmu. Pisze, że wysokie fryzury piętrzyły się na pustych głowach arystokratek - co dla mnie jest wybitnym dowodem braku zrozumienia dla kultury tamtego czasu. Czasu, kiedy kobiety, nie mając bezpośredniej władzy czy praw politycznych, bardzo często wyrażały siebie i swoje poglądy właśnie za pomocą stroju, który był wówczas jednocześnie bardzo ważną gałęzią sztuki. Kiedy spogląda się na kobietę XVIII wieku, warto zauważyć, że w modzie były wówczas nie tylko wysokie fryzury, ale przede wszystkim - inteligencja. Kobiety były wykształcone, korespondowały z filozofami i myślicielami, to w ich salonach spotykała się cała ówczesna elita intelektualna. I patrząc na portrety ówczesnych kobiet oświeconych nie można nie dojść do wniosku, że wysokie fryzury i modny strój wcale im w byciu wykształconymi nie przeszkadzał. Nie twierdzę, że wszystkie ówczesne kobiety były tak wykształcone (przykładem chociażby sama Maria Antonina), jednak stwierdzenie, że wszystkie miały puste głowy uważam za niezwykle niesprawiedliwe, wskazujące, że Zweig chyba nie zadał sobie trudu na to, żeby zrozumieć kulturę tamtej epoki. 


Portret Georgiany Cavendish, angielskiej arystokratki, która za pomocą stroju wyrażała swoje polityczne poglądy i której wysoka fryzura bynajmniej nie odejmowała inteligencji. 
Jednak kiedy Zweig nie pisze o kulturze XVIII wieku, radzi sobie naprawdę bardzo dobrze. Moją uwagę przykuły trzy fragmenty, w których Zweig, posługując się swą wiedzą z zakresu psychologii, starał się wytłumaczyć trzy bardzo nurtujące ówczesnych badaczy kwestie: przede wszystkim poddał analizie życie seksualne Marii Antoniny i Ludwika XVI, a mającymi tam miejsce niepowodzeniami próbował wyjaśnić niezwykły pęd Marii Antoniny do rozrywek. Dużo miejsca poświęcił również na analizę stosunków królowej i Axela von Fersen i w przekonujący sposób wykluczył możliwość ich platonizmu, którego zwolennikiem  byli badacze w XIX wieku. Co jednak ciekawe, przemilczał fakt, że Fersen był jednym z najsłynniejszych kochanków swoich czasów, chcąc jak gdyby mimo wszystko uszlachetnić jego charakter. Raz tylko wspomina o jakiejś paryskiej kochance, ale bynajmniej nie stara się pogłębić tego tematu. W innym miejscy natomiast starał się wyjaśnić, dlaczego Ludwik XVII, syn Marii Antoniny, bezpodstawnie oskarżył ją o kazirodcze stosunki, co również było niezwykle ciekawe i przekonujące. 


Hrabia Axel von Fersen, wielka miłość Marii Antoniny. Źródło.

Zazwyczaj mówi się, że Zweig stworzył krytyczny, a Antonia Fraser przesłodzony wizerunek Marii Antoniny. Nie zgadzam się z tym. Oboje starali się spojrzeć na nią w sposób obiektywny, a jedyna różnica moim zdaniem polega na tym, że Zweig spojrzał na nią oczami psychologa, a Fraser - kobiety, tym samym wykazując się większym zrozumieniem dla jej wielu lekkomyślnych zachowań. Znacząca różnica polega również na tym, w jaki sposób spojrzeli na jej życie - Zweig wyróżnił w nim dwa okresy, Fraser kilka, i w tym miejscu to właśnie Fraser wydaje mi się o wiele bardziej przekonująca. Kolejna różnica polega na tym, że Fraser przytoczyła nie tylko fakty z życia królowej, ale również w bardzo wyczerpujący sposób opisała życie na dworze austriackim, na dworze w Wersalu, poświęciła dużo miejsca na dalsze losy dzieci Marii Antoniny, a przede wszystkim z o wiele większą uwagą prześledziła jej życie przed wybuchem rewolucji, niż to zrobił Zweig. Biografia Marii Antoniny Fraser pełna jest również ilustracji co, nie oszukujmy się, jest bardzo dużą zaletą tego typu książek. Gdybym więc miała polecić komuś tylko jedną biografię, poleciłabym właśnie Fraser, ponieważ moim zdaniem jest dużo bardziej wyczerpująca. 


Elisabeth Vigee-Lebrun Maria Antonina, 1788
Myślę, że największą wartością tej książki jest to, że jej autor jest pierwszym, który postanowił spojrzeć na Marię Antoninę w sposób obiektywny - bez nienawiści, ale i bez uwielbienia. Nie jest to książka idealna, zawiera bowiem zbyt wiele uproszczeń, z pewnością jednak jest ona godna uwagi i zawiera wiele naprawdę ciekawych informacji i przemyśleń. A może ktoś z Was jest już po jej lekturze? Jestem bardzo ciekawa, jakie jest Wasze zdanie na jej temat! 

Pozdrawiam, 
Gabrielle 

Copyright © Modna historia , Blogger