Jak zapewne większość z Was doskonale wie, żadna suknia z XVIII wieku nie interesuje mnie tak bardzo, jak robe en chemise i wszystkie ubiory, których genezę wywieść można od zwykłej koszuli spodniej. W związku z tym dziś chciałabym poruszyć pewne zagadnienie, które bardzo często traktowane jest w środowisku "po macoszemu", a które mnie osobiście wydaje się niezwykle istotne, a więc kwestię nazewnictwa "sukien-koszul". Internet serwuje nam zazwyczaj dwie nazwy, stosowane najczęściej zamiennie : chemise à la reine i robe en chemise. Tylko czy rzeczywiście nazwy te oznaczają dokładnie to samo?
|
Elisabeth Vigee-Lebrun Księzna de Polignac, 1783 |
Historia wejścia sukni-koszulki do mody codziennej jest raczej powszechnie znana - w 1783 roku w Salonie akademii zawisł oficjalny portret Marii Antoniny, która zamiast przystającej jej majestatowi sukni dworskiej (robe de cour), pozowała do niego ubrana była w białą, luźną sukienkę, stanowiącą coś na kształt robe de chambre, a więc niezobowiązującej sukni noszonej przed południem w prywatnych apartamentach. Mimo że strój ten uznano na nieodpowiedni do pokazywania na oficjalnym portrecie (z tego też powodu musiał on zostać z Salonu usunięty), sama suknia, wygodna i niekrępująca ruchów, niezwykle wręcz przypadła Paryżankom do gustu. I chociaż sama Elisabeth Vigee-Lebrun, autorka osławionego portretu, z oburzeniem zanotowała, że "ludzie, chcąc oczernić królową, uznali, że pozowała ona w samej koszuli", określenie to dość szybko straciło swój pejoratywny charakter i stało się ogólnie przyjętym określeniem nowego typu stroju.
|
Elisabeth Vigee-Lebrun Maria Antonina, 1783 |
Już w następnym roku w Galerie des modes opublikowane zostały trzy ryciny, które proponowały nową suknię właśnie jako poranny negliż. Wszystkie trzy bazowały na portecie Marii Antoniny namalowanym przez Elisabeth Vigee-Lebrun i podpisane zostały jako chemises à la reine - "koszulki w stylu królowej". Co je charakteryzowało? Wszystkie trzy były jednoczęściowe (nie posiadały oddzielnie krojonego stanika i spódnicy), otwarte z przodu, posiadały kołnierze, luźne, bufiaste rękawy i były przepasane w talii szarfą. Wszystkie trzy ryciny utrzymane były dodatkowo w bardzo sielankowym, pasterskim klimacie, o czym świadczą między innymi słomiane kapelusze.
|
Chemise a la reine, 1784 |
|
Chemise a la reine, 1784 |
|
Chemise a la reine, 1784 |
A jednak w tym samym numerze Galerie des modes zaprezentowana została też inna rycina ukazująca "suknię-koszulkę" - przedstawiona niej została kobieta należąca do królewskiego dworu, ubrana w bardzo prostą suknię z długim rękawem, z chustą osłaniającą dekolt, fartuszkiem przewiązanym w talii i czepkiem na głowie. Nie ma tu mowy ani o "sielankowym charakterze", ani o podobieństwie do sukni noszonej na portrecie przez Marię Antoninę, ani w końcu o samej chemise à la reine. Jak bowiem głosi podpis umieszczony pod rysunkiem, jest to po prostu "rodzaj chemise". Oznacza to, że od samego początku określenie "koszula w stylu królowej" zarezerwowane było tylko i wyłącznie dla tych sukien, które dokładnie powtarzały cechy sukni Marii Antoniny.
|
Chemise, 1784 |
Po roku 1785 wzrost popularności "sukien-koszulek" stała się odwrotnie proporcjonalna do królowej Marii Antoniny, która de facto sama, po ukończeniu trzydziestego roku życia, uznawszy, że czas dorosnąć i zacząć dbać o swój wizerunek, oficjalnie ogłosiła koniec z noszeniem sukien odpowiednich tylko dla młodych kobiet, a więc między innymi właśnie "koszulek". Decyzja jej okazała się podwójnie chybiona - nie dość, że straciła swoją pozycję "królowej mody", która od tamtej pory zaczęła żyć własnym życiem, to jeszcze w niczym nie polepszyła swojego wizerunku, który także żył już własnym życiem i z każdym rokiem tracił coraz bardziej. Jak to wszystko wpłynęło na samą "suknię-koszulkę"? Tak, że z każdym rokiem coraz bardziej oddalała się od swojego "królewskiego" pierwowzoru - zarówno na gruncie kroju, jak i nazewnictwa. Raz na jakiś czas pojawiały się więc ryciny przedstawiające wariacje na temat chemise opatrzone różnego rodzaju fantazyjnymi nazwami, takimi jak chemise à la Floricourt ("koszula w stylu Floricourta") czy chemise à la Jesus ("koszula w stylu Jezusa"). Co pozostało w nich z pierwowzoru? Tylko i wyłącznie podstawa kroju, czyli jednocześciowość i otwarcie z przodu na całej długości. Różne były natomiast tkanina, rękawy czy typ kołnierza.
|
Chemise a la Jesus, 1785 |
Po 1785 roku nazwy "koszulek" przestały być jednak różnorodne i wszystkie, mimo wielu różnic, zaczęły być podpisywane w ten sam sposób, jako robes en chemise. Były to już wówczas suknie pół-formalne, odpowiednie nie tylko do biegania po łące, ale i do załatwiania codziennych sprawunków. Suknie noszone nie tylko przez szlachcianki, ale i, co najważniejsze, mieszczanki. Kolorowe, uszyte z materiałów w kropki i paski, o długich, wąskich rękawach i z dekoltem przysłoniętym obfitymi chustami.
|
Robe en chemise, 1786 |
|
Robe en chemise, 1788 |
|
Robe en chemise, 1788 |
W czasie rewolucji suknie te, całkowicie zmaskulinizowane, bynajmniej nie odeszły w zapomnienie. W zapomnienie odeszła natomiast postać znienawidzonej królowej - i tak jak "rewolucyjna chemise" w niczym nie przypominała już swojej "rojalistycznej poprzedniczki", tak i na gruncie nazewnictwa z Marią Antoniną nie miała już nic wspólnego.
|
Chemise geecque, 1789 |
Myślę, że dokładna analiza rycin i ich opisów pozwala dość do wniosku, że najbardziej ogólnym określeniem "sukni-koszulki" jest po prostu robe en chemise, i że można ją stosować w każdym przypadku i czasie. Natomiast chemise à la reine oznacza tylko i wyłącznie te chemises, które dokładnie powtarzają model znany z portretu Marii Antoniny, a więc nie tylko jednoczęściowy krój i otwarcie z przodu, ale także kołnierz, bufiaste rękawy, szarfę w talii i charakterystyczny, nieco "pasterski" charakter. Jeśli którejś z tych cech danej sukni brakuje, wtedy powinniśmy nazwać ją po prostu robe en chemise.
|
Rosyjski portret z 1791 roku. To NIE jest chemise a la reine |
Na koniec chciałabym jeszcze powiedzieć kilka słów o zmianach na blogu, które już wprowadziłam i które wprowadzić dopiero zamierzam. Przede wszystkim uprościłam nieco szatę graficzną i zdecydowałam się na ascetyczne, białe tło. Do tej pory byłam zagorzałą przeciwniczką bieli w tle, jednak doszłam do wniosku, że zamieszczam na blogu tyle kolorowych ilustracji, że, posiadając dodatkowo kolorowe tło, robi się trochę zbyt pstrokato. Zrobiłam poza tym małą czystkę we wpisach i właściwie większość sprzed 2014 roku została usunięta (tylko i wyłącznie z pożytkiem dla tych, którzy mogliby na nie trafić). Poza tym uaktualniłam zakładkę "historia mody" i jest teraz, mam nadzieję, nieco bardziej czytelna. W najbliższym czasie zmianie ulegnie też nazwa bloga, z tym, że póki co adres pozostanie taki sam. A poza tym od kilku dni możecie śledzić mnie na Instagramie, do czego serdecznie zapraszam (chociaż sama nazwa konta pewnie jeszcze na dniach ulegnie zmianie, o czym z góry uprzedzam). Przy okazji koniecznie podajcie mi w komentarzach linki do Waszych profili! No i oczywiście koniecznie dajcie znać, jak spodobał Wam się dzisiejszy wpis i co myślicie o moich wnioskach!
Pozdrawiam,
Gabrielle