Crébillon kojarzony jest zazwyczaj z libertynizmem jasnym i pogodnym, z frywolnym światem, w którym „nikt się w nim nie obraża”. W kreowanym przez Crébillona świecie wszyscy jednakowo traktują miłość jak rozrywkę, z łatwością nawiązują romanse i z równą łatwością rozstają się. Clitandre otaczającą go rzeczywistość postrzega w ten właśnie sposób:
Podobamy się sobie, bierzemy się. Zaczynamy się sobą nudzić? Rozstajemy się z tą samą bezceremonialnością, z jaką uprzednio się wzięliśmy. Znów zaczynamy się sobie podobać? Bierzemy się na powrót z takim entuzjazmem, jak gdyby było to po raz pierwszy. Znowu się rozstajemy, ale nigdy się nie gniewamy. To prawda, że miłość niewiele ma z tym wszystkim wspólnego. Ale czyż miłość nie jest wyłącznie pragnieniem (…)? Dziś mamy świadomość, że gust jest jedynym, co istnieje. I jeśli w dalszym ciągu wyznajemy sobie miłość, to nie dlatego, że w to wierzymy, ale dlatego, że jest to po prostu grzeczniejszy sposób na zakomunikowanie swoich wzajemnych potrzeb. I, jako że bierzemy się bez miłości, rozstajemy się bez nienawiści (2)
Wraz z rozwijającą się między nim i Cidalise rozmową, dostrzegamy
jednak, że owa podstawowa reguła „miłości światowej” nie zakłada jednak
symetrycznej relacji między obojgiem partnerów. Doskonale świadczą o tym
używane przez bohaterów słowa: proces uwodzenia staje się „podbojem”, w którym zawsze są zwycięzcy i zwyciężeni, uwodziciele i ich ofiary. W procesie tym nie wygrywa
zresztą ten, kto „uwiedzie” lub „da się uwieść”, lecz ten, komu uda się uczynić to na
własnych warunkach. To dlatego Célie, chociaż w drugim z dialogów odgrywa rolę
uwodzicielki, w rzeczywistości zostaje „zwyciężona” – ponieważ z trudem
wywalczony przez nią związek odbywać się będzie na zasadach narzuconych jej przez Księcia.
Z pozoru każdy w ukazanym przez
Crébillona świecie posiada te same prawa do uwodzenia i utrzymywania
pozamałżeńskich relacji seksualnych. Jak bez cienia skrupułów wyznaje Célie, wyszła ona za mąż wyłącznie po to,
żeby „być panią samej siebie” i móc nawiązać miłosną relację z panem de
Norsan (który, finalnie, stosował wobec niej przemoc fizyczną i porzucił ją po
niedługim czasie). Nietrudno jednak nie zauważyć, że reguły życia światowego oferują kobietom tylko jeden model zachowania, który pozwoli im zapewnić szacunek ze strony kochanka: z zasady powinny być bierne i pozbawione przesadnej nonszalancji, muszą się także odpowiednio długo bronić, chociaż z góry wiadomo, że prędzej czy później i tak będą musiały ulec (lub po prostu zostaną do tego zmuszone). Tym samym nie mogą być przesadnie pruderyjne, ani też - przede wszystkim - przesadnie w procesie uwodzenia aktywne. Arbitrami są tu zresztą najczęściej sami mężczyźni, którzy później gorliwie dzielą się swoimi wyrokami z pozostałymi światowcami.
Jean-Frédéric Schall "Opór", kolekcja prywatna (źr.) |
Warto przy tym zwrócić uwagę na to, że w dialogach Crébillona nie mówi się w kontekście byłych kochanków o „byciu w relacji”, lecz wyłącznie o fakcie posiadania ich. Zarówno kobiety, jak i mężczyźni, używają wyłącznie zwrotów „miałem ją”, „miałam go” – czasownik „mieć” rzeczywiście najlepiej oddaje charakter owych związków, w którym każdą osobę traktuje się wyłącznie jak kolejny punkt do odhaczenia na niekończącej się liście zdobyczy. Chociaż niektórzy bohaterowie odróżniają „miłość” od pragnienia, pożądania, gustu czy kaprysu, w rzeczywistości wyznanie miłości bardzo często traktują jak synonim seksualnej propozycji. Nawet zresztą i prawdziwa miłość nie jest w stanie powstrzymać pożądania i kaprysu – stąd książę, chociaż szanuje i żywi głębokie uczucia do markizy, swojej oficjalnej kochanki, zdradza ją bez cienia skrupułów. Sama zresztą markiza wybacza mu owe zdrady, tłumacząc, że tylko ona jedna ma w posiadaniu jego serce – być może, ale trudno też nie zauważyć, że brak zgody z jej strony najprawdopodobniej doprowadziłby wyłącznie do tego, że byłaby albo notorycznie oszukiwana, albo porzucona.
W obu dialogach bardzo mocno podkreśla się publiczny charakter owych nawet najbardziej
przelotnych związków: w kręgu światowców żadna relacja nie jest w stanie się
ukryć. „Opinia publiczna” (chociaż bardziej pasowałoby określenie „opinia
publiczności”), na którą bardzo często powołują się bohaterowie, nigdy nie
traci czujności i zawsze gotowa jest do tego, żeby wydać swój osąd. To ona
narzuca reguły postępowania, a następnie osądza wszystkich, którzy wedle nich
postępują. Jeśli opinia publiczna uzna, że dwie osoby łączy relacja seksualna,
nie ma już większego znaczenia, jaka jest prawda – słowo się rzekło, wszyscy
przyjęli to do wiadomości. Tym samym w świecie tym, w którym przed każdym trzeba udawać i
nikomu nie można udać, trzeba zawsze „mieć kogoś”, ponieważ taki jest wymóg publiki.
Jednocześnie warto zwrócić uwagę na to,
że żadnej z ukazanych w dialogach bohaterek, jak również mało której z tych
kobiet, które przywoływane są w opowieściach Clitandre’a i księcia, nie udało
się wejść w związek na własnych zasadach. I tak na przykład Cidalise zgadza się zostać kochanką
Clitandre’a tylko dlatego, że ten zapewnił ją, że nie traktuje on jej w kategorii przelotnego kaprysu, lecz że naprawdę ją kocha – deklaracja ta padła jednak już po tym, jak podstępem
znalazł się w łóżku Cidalise i uraczył ją tuzinem historii o tym, jak to zawsze był skłonny w swoich libertyńskich praktykach deklarować kobietom
wszystko to, co najbardziej chciały usłyszeć: w przypadku Cidalise było to natomiast wyznanie miłości.
Największy dyskomfort budzi jednak z pewnością postać Célie, pięknej, błyskotliwej i pozbawionej skrupułów arystokratki, która
co prawda bardzo chciałaby być libertynką, ale zupełnie jej to nie wychodzi. Za
wszelką cenę stara się ona uwieść Księcia, z każdą sceną sięgając w tym celu po coraz bardziej desperackie środki.
Jej zamysłów nie zmniejsza nawet fakt, że Książę upokarza ją i traktuje z
wyraźną pogardą: co prawda po długich pertraktacjach zgadza się, niemalże z
łaską, zostać jej kochankiem, ale jednocześnie nic nie robi sobie z prośby Célie, która domaga się wyznania miłości - pomimo tego, że
sama traktowała ona owo wyznanie wyłącznie jako rodzaj usprawiedliwiającej,
ale niewiele znaczącej formułki.
W ukazanym przez Crébillona świecie
libertynizm rzeczywiście charakteryzuje to, że „nikt się nie obraża”. Oba
dialogi pokazują jednak, że dzieje się tak nie dlatego, że dla ówczesnych ludzi upokorzenie i porzucenie było mniejszym nieszczęściem, niż przypadkowe
zbicie puzderka z różem do policzków (chociaż i tak bywało). Nie obrażali się, ponieważ tego wymagała
od nich „publika” i specyficzne reguły życia światowego. Bez względu na
doświadczenia, należało przede wszystkim zachować pozory – ten, kto dawał się publicznie ponieść emocjom, zazwyczaj budził jedynie śmiech i politowanie. Dopiero w trakcie najbardziej
intymnych rozmów – takich jak te zaprezentowane u Crébillona – na jaw mogły
wyjść głęboko skrywane uczucia: zarówno miłości, jak i, o wiele częściej, pogardy.
Prawdopodobnie możliwe jest, żeby zobaczyć w dialogach Crébillona wyłącznie napisane pięknym i wyrafinowanym językiem rozmowy na najbardziej frywolne tematy. A jednak pod ową frywolnością nietrudno jest dostrzec rysy okrucieństwa. Niezwykle gęste nagromadzenie libertyńskich opowieści sprawia natomiast, że świat XVIII-wiecznych mondains zaczyna jawić się jako przestrzeń klaustrofobiczna, duszna i przepełniona fałszem. Sam libertynizm natomiast jawi się tutaj natomiast jako niebezpieczna i skomplikowana gra, przypominająca stąpanie po kruchym lodzie - gra, do udziału w której zobligowany był jednak każdy światowiec.
...
(1) W Polsce oba dialogi dostępne są w przekładzie Tadeusza Boya-Żeleńskiego.
(2) Crébillon, La Nuit et le Moment, Flammarion, Paris 1993, s. 48, tłumaczenie moje.
Prawdopodobnie możliwe jest, żeby zobaczyć w dialogach Crébillona wyłącznie napisane pięknym i wyrafinowanym językiem rozmowy na najbardziej frywolne tematy. A jednak pod ową frywolnością nietrudno jest dostrzec rysy okrucieństwa. Niezwykle gęste nagromadzenie libertyńskich opowieści sprawia natomiast, że świat XVIII-wiecznych mondains zaczyna jawić się jako przestrzeń klaustrofobiczna, duszna i przepełniona fałszem. Sam libertynizm natomiast jawi się tutaj natomiast jako niebezpieczna i skomplikowana gra, przypominająca stąpanie po kruchym lodzie - gra, do udziału w której zobligowany był jednak każdy światowiec.
...
(1) W Polsce oba dialogi dostępne są w przekładzie Tadeusza Boya-Żeleńskiego.
(2) Crébillon, La Nuit et le Moment, Flammarion, Paris 1993, s. 48, tłumaczenie moje.